28 marca 2015

Lucky Guy [MidorimaxTakao]

Tytuł: Lucky Guy
Postacie: Midorima Shintarou / Takao Kazunari
Anime: Kuroko no Basket  Status: zakończone
Typ: miniaturka Gatunek: slash / POV
Ostrzeżenia: brak  Ilość słów: 542
A/N: Wszyscy doświadczamy teraz eboli z powodu KnB, więc pomyślałam sobie: czemu by tego nie wykorzystać? To moja pierwsza miniaturka, więc mam nadzieję, że za bardzo nie schrzaniłam. Miłego czytania~

Nigdy nie lubiłem koszykówki. Bo co w niej było takiego ciekawego? Ganianie za piłką z jednego końca boiska na drugie czy może spoceni kolesie, gotowi się o nią pozabijać? Moja niechęć do tej dyscypliny była dość sporawa, jednak wszystko się zmieniło z chwilą, kiedy spotkałem ciebie. Pierwszy raz zapadłeś mi w pamięci w dzień rozpoczęcia roku szkolnego. Stałeś wtedy na dachu naszego liceum, uporczywie ćwicząc kozłowanie. Pomyśleć, że w tamtej chwili pierwszym co mi przyszło do głowy, było coś w rodzaju: "Co za debil trenuje w takim miejscu... Jeszcze mu piłka spadnie i trafi kogoś w łeb!". Jednak się nie odezwałem. Wtedy nie miałem pojęcia dlaczego twoja osoba mnie tak zafascynowała. A później? Później było już tylko gorzej. Potrafiłem wszędzie za tobą chodzić, obserwowałem cię zarówno z daleka i z bliska, wiedziałem nawet jakie masz zwyczaje i przekonania. Często grzebałeś w telefonie, czytając swój horoskop. Byłeś bardzo przesądny i nawet takie drobiazgi jak znak zodiaku czy grupa krwi były dla ciebie istotne podczas nawiązywania nowych znajomości. Tak bardzo się wtedy bałem, że twój rak i mój strzelec nie będą razem współdziałać... W twoim życiu pojawiłem się dopiero w chwili, gdy dołączyłem do klubu koszykarskiego. Nie ważne jak bardzo nie przepadałem za tym sportem, byłem w stanie wytrzymać, jeśli to jedyny sposób, by się do ciebie zbliżyć. Jak się później okazało, nie byłem wcale taki zły. Chociaż moje ruchy i kondycja pozostawiały wiele do życzenia, nic nie mogło się równać z podaniami, które wykonywałem. Szybko stworzyliśmy duet i szybko się zaprzyjaźniliśmy. Obserwowanie cię na boisku szybko stało się dla mnie niesamowitym przeżyciem. Byłeś wtedy taki skupiony i pewny siebie... nikt cię nie mógł pokonać. Kiedy rzucałeś do kosza, przypominałeś lwa atakującego swoją ofiarę. W takich właśnie chwilach nie żałowałem, że zaangażowałem się w sport tak bardzo. Koszykówka nie była już dla mnie bezsensownym ganianiem za piłką czy spoconymi kolesiami z żądzą mordu w oczach. Nie... to ty byłeś moją koszykówką. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero po kilku miesiącach. Powodem, dla którego tak silnie przyciągałeś mnie do siebie, była moja miłość. Pokochałem cię już tamtego dnia na dachu szkoły, a dzięki koszykówce wreszcie to zrozumiałem. Uwielbiam koszykówkę. To mój ulubiony sport. I nie ważne jak bardzo byłeś dla mnie chłodny i opryskliwy. Jak często traktowałeś mnie jak jakiegoś dzieciaka. Jak dużo razy mnie wykorzystywałeś i kazałeś wszędzie wozić. Ja i tak cię kocham. Kocham twoją irytację, gdy coś ci nie wychodzi. Kocham twoją pewność siebie, gdy rzucasz piłkę i odchodzisz, nie patrząc czy w ogóle wpadnie do kosza. Zawsze wpada. Kocham też twój wstyd, kiedy wpadasz na ścianę, zapominając włożyć okularów.
- Oi, Takao. Skończyłbyś wreszcie ten przesłodzony monolog? I tak w ogóle do kogo ty gadasz?!
Odwracam się w stronę, z której dobiega znajomy głos i z uśmiechem przyjmuję uderzenie w tył głowy. Naprawdę jesteś uroczy, kiedy się irytujesz.
- Shin-chan...
- Nandayo?
- C-co jest twoim szczęśliwym przedmiotem na dziś?
Z jakiegoś powodu zaczynam się denerwować, dlatego szybko odwracam wzrok, żeby nie widzieć jak próbujesz ukryć swój rumieniec. Po chwili smukłe palce chwytają za mój podbródek i unoszą go lekko do góry. Widzę twarz, zbliżającą się coraz bardziej oraz mgiełkę zawstydzenia w twoich zielonych oczach. Pocałunek, jakim mnie obdarowałeś był wyjątkowo ciepły.
- Chłopak.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, rzucam się na twoją szyję, czując jak do moich oczu napływają gorące łzy.
- Shin-chan...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz