Tytuł: Wszystko, czego sobie zażyczy...
Postacie: Grell Sutcliff / Sebastian Michaelis
Anime: Kuroshitsuji Status: w toku
Typ: partówka 1/2 Gatunek: smut / slash
Typ: partówka 1/2 Gatunek: smut / slash
Ostrzeżenia: w tej części brak Ilość słów: 1532
A/N: Cóż mogę powiedzieć... moje pierwsze dziecko.
Liczę na to, że Wam się spodoba.
Liczę na to, że Wam się spodoba.
Był środek zimy, jednak mimo tego słońce potrafiło dać o sobie znać, ogrzewając swoimi promieniami wszystkich pasażerów statku 'Utopia'. Sebastian szedł pokładem, podążając w stronę kajuty panicza Ciela Phantomhive'a. Niósł tacę z bardzo ważną wiadomością pod pokrywą i chociaż twarz miał spokojną, pozbawioną żadnych emocji, to jednak w rzeczywistości był targany emocjami. Czego ONA tym razem chciała od panicza? Jakie będą mieli zadanie? Jak panicz zareaguje? Na pewno nie będzie skakał z radości. Dopiero przecież wracali z jednej wyprawy, a przez ten jeden kawałek papieru będą musieli zmieniać kurs i wracać z powrotem do Londynu. Lokaj doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że młody hrabia niezbyt przepada za tymi wezwaniami, jednak jeśli ONA tego chciała, to tak niestety musiało być. W końcu obowiązek służenia JEJ był dziedziczony przez głowę rodu Phantomhive z pokolenia na pokolenie.
Sebastian odetchnął i delikatnie zapukał do drzwi kajuty panicza, nie ośmielając się wchodzić bez pozwolenia. Takie coś w końcu nie przystoi komuś o jego pozycji. Gdy zza drzwi rozległo się ciche 'wejść', czarnowłosy pchnął drzwi i przestąpił prób chwilowego królestwa hrabiego.
- Co tym razem, Sebastianie?
Rozległo się gdzieś z fotela, który stał tyłem do wejścia. Nie czekając na odpowiedź, fotel obrócił się przodem do lokaja, przedstawiając dumnie siedzącego młodego spadkobierce rodu Phantomhive. Czarnowłosy w odpowiedzi zdjął pokrywę z tacy i wręczył Cielowi list z czerwoną, królewską pieczęcią. Młody hrabia popatrzył na kopertę z niechęcią, wziął do ręki niewielki nożyk i przełamał pieczęć. Kilka minut później jego oczy dokładnie śledziły po starannie wykaligrafowanych, dużych literach. Gdy się na nie patrzyło, swoją dostojnością i pięknem sprawiały wrażenie, jakby to nie człowiek pisał list, ale anioł delikatnie sunął po papierze białym piórem wyrwanym z własnych skrzydeł. Ciel nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak celne było jego skojarzenie.
Hrabia przeczytał wiadomość jeszcze kilka razy, dla pewności, że na pewno wszystko dobrze zrozumiał, po czym włożył pergamin z powrotem do koperty i przeniósł wzrok na przyodzianego w czerń lokaja.
- Sebastianie, każ kapitanowi zmienić kurs. Gdy już to zrobisz, wracaj do podwieczorku. Trochę zgłodniałem.
Rozkazał.
- Yes, my lord.
Lokaj ukłonił się lekko i wyszedł z kajuty, trzymając tacę pod pachą. I znowu targały nim nierozpoznawalne emocje. Panicz nie był zadowolony, to było widać. Już mieli wracać do jego ukochanej posiadłości, gdy ONA ponownie zagania go pod swoje skrzydła, prosto do tego zakurzonego miasta. Jednak nie mieli wyboru, musieli wypełnić JEJ wole.
***
Dwadzieścia minut później, gdy statek płynął już w odwrotnym kierunku, Sebastian stał przy kuchence w pokładowej kuchni i delikatnie mieszał czekoladę na pudding. Cały czas prześladowało go dziwne uczucie, że coś ma się tutaj stać. Coś, co jemu niekoniecznie się spodoba. Ach, ta intuicja demona!
Jednak, jak się po chwili okazało, owa intuicja nie zawiodła go i tym razem. Gdy stawiał rondel z wymieszaną czekoladą na gazie, za jego plecami rozległo się znajome:
- Och, Sebastianku! Tu mi się schowałeś!
Lokaj odwrócił się niechętnie, dobrze wiedząc kogo przed sobą zobaczy. Gdy się odwracał, zobaczył jak czerwonowłosa postać, zręcznie niczym kot, wślizguje się do kuchni przez wąski bulaj.
- Co ty tu robisz?
Zapytał kamerdyner, wbijając w niego swoje chłodne spojrzenie.
- Jak to co? Stęskniłem się za t-o-b-ą, mój kochany Sebastianku!
Zaświergolił Grell, stając pewnie na pokładzie. Sebastiana dosłownie zbiło z tropu. Nie miał teraz czasu na użeranie się z tym męczącym... czymś. Musiał pilnować czekolady, aby się przypadkiem nie przypaliła. Gdyby to się stało, nie mógłby nazywać siebie kamerdynerem rodziny Phantomhive.
- Poza tym nie spłaciłeś jeszcze swojego długu za ochronę tego dzieciaka.
Ciągnął dalej czerwonowłosy, nawijając na paluszek kosmyki swoich loków.
- Długu?
Sebastian spojrzał na niego krzywo, nie za bardzo rozumiejąc o co mu chodzi.
- No tak, długu. Wiem, że umawialiśmy się na pocałunek z języczkiem, ale ostatnio pozwoliłem sobie nieco zmienić kryteria.
Lokaj westchnął przeciągle, spodziewając się najgorszego. Cóż... panicz faktycznie obiecał temu natrętowi jeden dzień ze swoim lokajem. A zatem nie miał wyboru. Szkoda tylko, że ten tam nie wybrał sobie chwili, kiedy jeszcze czekolada nie buzowała na gazie. Czarnowłosy spojrzał na shinigami'ego, a w oczach miał niechętne: "mów, czego chcesz". Grell rozejrzał się po pomieszczeniu, a gdy dostrzegł rondel z parującą, brązową zawartością, uśmiechnął się znacząco pod nosem.
- Czekolady.
Odpowiedział, czubkiem głowy wskazując na rondel.
- To weź łyżkę i nabierz sobie trochę.
Sebastian przewrócił oczami tak, jakby to było oczywiste. Grell zachichotał słodko.
- Nie... nie zrozumiałeś mnie dobrze, mój niezdarny Sebastianku. Ja chcę tej czekolady od c-i-e-b-i-e!
Sebastian westchnął już któryś raz z kolei i zdjął zębami rękawiczki, tymczasem czerwonowłosemu na ten widok omal nie poleciała krew z nosa. Lokaj podszedł do rondelka, zamoczył dwa palce w gorącej czekoladzie i zaczął powoli iść w stronę Grella. Ten z kolei nie chciał tak łatwo pójść na ugodę, ponieważ gdy tylko czarnowłosy się do niego zbliżył, czmychnął mu sprzed nosa i zaczął uciekać, chichocząc jak mała dziewczynka. Gdy przebiegał koło lady, niechcący, albo chcący, strącił rząd garnków, który na niej stał. Niezbyt się przejął hałasem, jaki narobił. Miał gdzieś także to, że ktoś może ich usłyszeć. W końcu to była jego chwila i nikt nie miał prawa im przeszkadzać. W końcu shinigami postanowił dać fory demonowi i w rezultacie usiadł na stole kuchennym.
- No chodź tu do mnie, skoro i tak nie potrafisz mnie złapać.
Powiedział nieco podwyższonym głosem i wpatrzył się w lokaja z wyczekiwaniem w oczach. Sebastian podszedł do niego, a czekolada na jego palcach powoli zaczęła ostygać i twardnieć. Chcąc mieć to już jak najszybciej za sobą, delikatnie włożył czerwonowłosemu do buzi swoje palce. Grell zaczął łapczywie zlizywać czekoladę prosto od demona, raniąc go przy okazji ostrymi zębami, co z kolei poskutkowało tym, że czekolada pomieszała się ze smakiem krwi lokaja. Na taki obrót akcji nie był przygotowany i aż jęknął, gdy poczuł na języku znajomy, metaliczny smak. Chwilę później Sebastian wycierał swoje palce białą ścierką do naczyń, starając się nie myśleć o tym na co przed chwilą się zgodził.
- Skoro już zrobiłem co chcesz, nie obrażę się, jeśli w tej chwili się ulotnisz.
Powiedział, nie patrząc na niego. Tymczasem zielono-żółte oczy świdrowały go z niebezpiecznym błyskiem.
- Ależ Sebastianku, co z ciebie za okrutnik! Nie możesz mnie teraz zostawić w takim stanie.
- Jakim stanie?
Zapytał lokaj z dziwnym podejrzeniem, które wrzynało się w niego gdzieś od środka. Shinigami wskazał palcem dość spore wybrzuszenie w swoich spodniach, na co Sebastian w tej chwili miał dziką ochotę, aby przywalić mu wiszącą nieopodal patelnią. "No to się doigrałem..." - przemknęło mu przez myśl. No cóż... był zmuszony do najgorszego. Jednak liczył na to, że gdy zrobi to raz, a dobrze, czerwonowłosy wreszcie się odczepi. A może wręcz przeciwnie...? Jeśli mu się spodoba, będzie żądał więcej. Więc może lokaj ma grać beznadziejnie? Nie... W tym przypadku Grell na pewno będzie czuł niedosyt, a wtedy już nigdy się od niego nie odczepi. I tak źle i tak niedobrze. Więc tak czy inaczej musiał to zrobić. Przynajmniej nie będzie miał nic na sumieniu, a panicz zdobędzie satysfakcję z wywiązania się z obietnicy. A jeśli już o Ciela chodzi... Sebastian powoli zaczął podejrzewać, że młody hrabia mógł to zrobić specjalnie. Widział jak czerwonowłosy się zaleca i postanowił zagrać na cierpliwości swojego lokaja. Cały panicz. Potrafił bardzo dosadnie grać na słabościach innych. Lokaj uśmiechnął się lekko pod nosem. Bardzo dobrze. Właśnie taką duszę chciał spożyć. Ale wracając do tematu. Sfrustrowany Sebastian, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą, zdjął Grella z blatu kuchennego i postawił go przed sobą. Oczywiście u czerwonowłosego zawtórowało to głębokim rumieńcem, ponieważ lokaj uchwycił go w pasie.
- Nie tutaj.
Chłodny głos Sebastiana przeszył każdy centymetr ciała shinigami'ego. Ten spojrzał na niego ze znakiem zapytania w oczach, na co lokaj odpowiedział ciężkim westchnieniem.
- Nie w kuchni. To niehigieniczne.
Odpowiedział dosadniej, tak by tamten w końcu zrozumiał o co mu chodziło.
- Oh, Sebastianku! Zawsze musisz być taki poprawny!
Zaszczebiotał Grell, wieszając mu się na szyi. Tymczasem lokaj starał się nie myśleć o tym wszystkim, co go dzisiaj czeka. W tej chwili chętnie udusiłby zarówno Grella, jak i Ciela nie zważając na konsekwencje tego czynu. Jednak dusza panicza była dla niego zbyt cenna. Dusza przesiąknięta chęcią zemsty u tak młodego dzieciaka. Coś niezwykłego. Pewien rodzaj osobistego... rarytasu.
- A więc kajuta obok będzie w s-a-m r-a-z. Teraz ty pochodź sobie po pokładzie, trochę pośpiewaj, porób co tam sobie tylko chcesz. Odstresuj się, nie chcę mieć w końcu zestresowanego Sebastianka. Zrób nawet już tą swoją żałosną herbatkę, a ja pójdę w umówione miejsce i dobrze się przygotuję.
Powiedział czerwonowłosy z dość podejrzanym uśmieszkiem, jednocześnie sprowadzając zamyślonego lokaja na ziemię. I dopiero wtedy Sebastian zauważył, że to dziwadło przytargało ze sobą jakąś czerwoną torbę. Intuicja mu podpowiadała, że chyba niestety niedługo zapozna się z jej zawartością. Tego już lokaj wolałby uniknąć, ale cóż... Westchnął ciężko i obdarzył Grella tym spojrzeniem, od którego ten dostaje zawsze drgawek na całym ciele.
- Idź.
Powiedział beznamiętnie. Ledwo się powstrzymał, aby nie dodać 'i nie wracaj', jednak niestety nie miał prawa tego powiedzieć. Gdyby tylko chciał, mógłby rozprawić się z tym szkodnikiem jednym skinieniem palca, ale na jego nieszczęście, umowa między paniczem a shinigami'm go nieco ograniczała.
- Czekaj na mnie, słoneczko ty moje!
Grell, cały w skowronkach, wyleciał z pokładowej kuchni i w podskokach powędrował do kabiny obok niedbale ciągnąc za sobą tajemniczą torbę. Już się nie mógł doczekać! A tymczasem biedny Sebastian zajął się nieszczęsną herbatą dla hrabiego.
Nooo... jestem zaskoczona !Oczywiście pozytywnie.
OdpowiedzUsuńAż zachciało mi się czekolady, gdy czytałam ten wpis ;)
Wiem, że początki zawsze są trudne i największy problem jest zawsze z wybiciem się w internecie, dlatego będę Cię wspierać jako yaoistka, której pomagałaś Ty.
Tak pzry okazji... Zapraszam do mnie - jest nowy wpis z Grellem i Undertakerem i liczę na to, że Ci się spodoba ;)
Aniko-san `;*
Ohh, Arigato Aniko-san~!
UsuńNa pewno wejdę, zobaczę, przeczytam i zostawię coś miłego po sobie :3
Awwww!
OdpowiedzUsuńCzekolada od Sebastiana! Krew mi z nosa leci!
*Elanor*
Ojj...Grellowi nie raz w moim opowiadaniu poleci krew. x3
UsuńSzczerze i bez krępacji powiem, że mam ochotę na więcej... Tak więc, daruj, oddalę się w kierunku dalszej części.
OdpowiedzUsuńAww :3 czekolada~
OdpowiedzUsuńWidać u Ciebie lekkość pisania, bardzo przyjemnie się czytało :3 biorę się za następne rozdziały~
Nosebleed *_____* C u d o, dawno nie czytałam tak świetnego piśmidła. :D
OdpowiedzUsuńI zapraszam do siebie, na mały damsko-męski romansik. ^_^
Dziękuję :3
UsuńA teraz kto mi wyjaśni dlaczego podpisałam wszystko SebastianxCIEL? > <
Ach świetne ^^ aż się przyjemnie czyta. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego ^^ /Grell
OdpowiedzUsuń